Wahadłówki I.Olejnik

Nie wahaj się wahać i wkręć się w obroty

Aby przekonać się o skuteczności przynęty, nie wystarczy dla świętego spokoju zabierać jej ze sobą w pudełku nad wodę, trzeba po prostu zawiesić ją na agrafce i zacząć łowić, dać jej szansę, aby mogła udowodnić swoją skuteczność…Wiara w nią przyniesie Ci sukces!

O Nas
Oldstream jest rodzinna firmą wykonującą metalowe przynęty wędkarskie na ryby drapieżne. Produkcję opieramy w stu procentach na manufakturze – ręcznym wykonaniu przy zachowaniu tradycji rzemiosła. Nasza siedziba mieści się w miejscowości Sowno nad malowniczą rzeką trociowo/łososiową – Iną. To tu rodziły się pomysły, odbywały testy i miały premierę wszystkie nasze błystki. Wierzymy, że to gwarantuje ich wyjątkową pracą i łowność. Aktualnie w naszej stałej ofercie znajduje się trzydzieści modeli przynęt wahadłowych i obrotowych. Są to w większości autorskie projekty, nie brakuje też blach wzorowanych na kultowych rodzimych oraz światowych kształtach. Wszystkie charakteryzują się perfekcyjnie dokładnym wykończeniem oraz pięknymi nabiciami wykonanymi z zegarmistrzowską precyzją. Przynęty Oldstream udowodniły swoją skuteczność niejednokrotnie na łowiskach całego świata, a ich niepowtarzalne wzory i bardzo estetyczne wykonanie zadowoli nawet najbardziej wymagających wędkarzy.
Igor Olejnik

Historia
Kurcze…….!!!Która to już dziś!? Czwarta!? Cztery blachy urwane i tylko jedno marne trącenie…Niby branie, a może i to był jakiś badyl. Pora wracać. Do samochodu jest jeszcze dobre parę kilometrów a robi się już szarówka. W drodze do domu zastanawiam się, na co będę łowił w następny weekend. Pudełko przypomina raczej lodówkę studenta, a nie zaopatrzenie dobrego wędkarza.
Po przyjeździe, przez godzinę próbuję sobie przypomnieć, gdzie ostatnio widziałem ten karton, w którym było pudełko po czymś tam, a w nim skrzyneczka taka mała – no właśnie ta taka mała. Wiem! Wiem! Mam! Całe szczęście, skrzyneczka jest na swoim miejscu. Otwieram, uff…mały kawałek blachy, który nie raz już chciałem wyrzucić, sprawia, że cieszę się jak dziecko na widok lizaka. Ten kawałek blachy to własnoręcznie wykonana przez mojego Tatę wahadłówka. Ma chyba ze 100 lat, a przynajmniej tak wygląda. Na zębatego za mała, może na okonia…? Jednak, nie po to jej szukałem, żeby skończyła tak, jak te dzisiejsze. Posłużyła mi za wzór…..
W odległych latach i regionie, gdzie łowiskami polskich wędkarzy były przede wszystkim rzeki łososiowo/trociowe i ich pstrągowe dopływy, robienie blach nie było czymś nadzwyczajnym. Niestety, każdy wypad nad takie łowisko kończył się większymi lub mniejszymi stratami w arsenale przynęt.
Ogólna dostępność sprzętu, przede wszystkim tego co powinno wisieć na końcu zestawu spinningisty, była rzadkością. W przeciwieństwie do sytuacji, kiedy trzeba było rozbierać się i wchodzić do wody, nawet zimą, żeby uratować cenny zrobiony przez siebie lub kogoś wabik.
Wędkarze pracujący w zakładach metalurgicznych szybko wykorzystali ten fakt i zaczęli po godzinach robić wahadłówki na użytek własny a czasem też na tzw. handel. Były to przynęty skuteczne, typowo użytkowe, nie cieszące oka estetyką wykonania, aczkolwiek trafiały się i piękne perełki. Ręcznie młoteczkowane, nienagannie wykończone, zdobione różnymi nabiciami. To dzieła rzemieślników, bardziej uzdolnionych, lubiących wyróżniać się na łowisku, chcących posiadać coś wyjątkowego. To właśnie one spędzały mi sen z powiek.
Postanawiam, że w czasie wolnym zmierzę się z materią. Moja wiedza na temat robienia przynęt była znikoma a wyobraźnię hamowały możliwości. Jak to się wtedy skończyło, nie trudno się domyślić. Pokaleczone, poobijane palce, rozczarowanie i mała frustracja. Silna determinacja i pomoc innych pomogły w chwilach zwątpienia i dzisiaj mogę się pośmiać z początków. Jednak zanim efekt mnie zadowolił, w rzekach upłynęło sporo wody.
Własnoręczne wykonywanie przynęt, w moim przypadku wahadłówek i obrotówek, to piękne uzupełnienie pasji, jaką jest wędkarstwo. Wszystko zaczęło się jednak od wahadeł! Dlaczego jako pierwsza tak mnie urzekła? Moim zdaniem, w wahadle jest coś więcej niż kawałek metalu. Może tak działa jego prostota, a może fakt, że była to jedna z pierwszych przynęt sztucznych? Sam nie wiem.
Nikogo nie powinno, więc dziwić, że zanim się obejrzałem, stało się to nie tylko moim hobby, stylem życia, ale w jakiś stopniu sposobem na życie.

Wyświetlanie 1–33 z 80 wyników

X

Produkt dodany do koszyka

Zoabcz koszyk