Z żelastwem na ,,zimne” okonie
Mamy połowę listopada. Czas połowu ,,grubego drapieżnika” Najwyższa pora wyciągnąć z lamusa mocne kije, grube plecionki i duże gumy bądź dżerki. Gdy mamy skompletowany sprzęt o odpowiednich parametrach nadchodzi chwila refleksji. Gdzie i co łowić ?? Początkowo plany są wyjątkowo ambitne. Minimum 3 wypady na tydzień, takie przynajmniej po 5 godzin. W końcu listopad to świetny okres na drapieżnika, szansa pobicia życiówki wzrasta kilkukrotnie!!! Entuzjazm nierzadko dodatkowo rozpalają opowieści kolegów po kiju. Historie o sandaczach wyrywających wędkę z ręki oraz sumach demolujących całe zestawy podnosi adrenalinę każdemu wędkarzowi. W poniedziałek na sandacza nad zaporówkę, czwartek szef obiecał zaległy urlop, warto by połazić za szczupaczkiem na pobliskim jeziorku, no i weekend to już w ogóle szaleństwo! Czas zaliczyć nockę za sumem !!! W końcu cały rok nie było na to czasu !!! No i nasz wędkarski tydzień zaplanowany, piękna sprawa teraz tylko nad wodę po rybę swojego życia !!! Plany piękne, lecz czy osiągalne ?? Niestety dla wielu z nas wędkarski tydzień pozostanie jedynie w sferze marzeń. Bo zawsze coś… A to szef potrzebuje, żebyś został dłużej w biurze, żona wymyśliła romantyczny wieczór we dwoje, a w weekend okazuje się, że jesteś umówiony z teściową na obiad. W rezultacie w ciągu tygodnia udaje się wygospodarować 2 godziny, które z czystym sumieniem możesz poświęcić swojemu hobby. No i super ! Dobre i 2 godziny tylko, że mamy przedzimie, mieliśmy łapać metrowe szczupaki, sandacze 90 + no i sumy takie przynajmniej po dwa metry, czy aby na pewno starczy nam czasu, by złapać rybę życia? Żywot Polskiego wędkarza nie jest niestety usłany różami, przez tak krótki okres czasu z reguły wrócimy o kiju, ewentualnie zdążymy złapać katar i odmrozić uszy. Czy więc lepiej odpuścić krótkie wypady nad wodę z wędką w ręku ? Nigdy w życiu !
Moim patentem na szybkie wyprawy są okonie i to nie na łowiska oddalone o 40 km tylko na pobliską rzekę dosłownie 10 minut autem i jestem na miejscu. Listopad to, również świetny okres połowu okoni ryby są aktywne, agresywne i podpasione co za tym idzie niezwykle waleczne. Na delikatnym kiju dadzą frajdę każdemu miłośnikowi wędkarstwa spinningowego !!!
Moją rzeką nr 1, jeśli chodzi o połów okoni, jest Dunajec i to nie ze względu, na ogromną populację pasiastych drapieżników. Tak jak wcześniej wspomniałem po prostu mam blisko, około 10 minut jazdy autem, 5-minutowe rozłożenie spinningu i jestem gotowy, by łapać perche.,,Mój” odcinek Dunajca jest niezwykle zróżnicowany, znajdziesz tu szybkie przelewy i rafy, płytkie szypoty, które z powodzeniem można porównać do górskich odcinków. Zakręty rzeki są wzmocnione kamienistymi konstrukcjami takimi jak opaski czy ostrogi. Łowienie późnojesiennych okoni diametralnie różni się od połowu pasiaków w letnim okresie. W listopadzie unikam mocno nurtowych miejscówek takich jak opaski czy przelewy główek. Koncentruje się na obławianiu klatek między ostrogami. To właśnie klatki są teraz najlepszą stołówką dla wszelkiej maści ryb drapieżnych, mimo że drobnica zeszła głębiej i nie widać jej przy powierzchni to populacja uklei, krąpi czy płoci jest wciąż wystarczająca, by napełnić żołądki każdego rzecznego drapieżnika z sumem włącznie.
Klatka klatce nierówna…
Na ,,Moim” Dunajcu charakterystyka każdej główki znacznie różni się od siebie. Występują ostrogi z małymi, lecz głębokimi basenami, wodę w tych klatkach jest niemalże stojąca, a łowienie na nich przypomina nieco obławianie stoków jeziorowych burt. W tego typu głębinach zdecydowanie przynętą nr 1 jest wszelkiej maści guma, od rippera po twister skończywszy na grubych ,,mięsistych” kopytach. Kapitalnie sprawdzają się, również woblery głęboko schodzące o agresywnej pracy, które świetnie prowokują drapieżniki takie jak szczupaki czy sumy. Drugi rodzaj klatek są to rozległe względnie płytkie baseny o głębokości nieprzekraczającej 1,5 m. Klatki te charakteryzuje mocno ,,pracująca” woda pełna wstecznych prądów i zawirować. Nawet w listopadzie miejscówki te w niektórych fragmentach obfitują w różnego rodzaju podwodne zielsko pokroju moczarki czy rdestnic.
Właśnie te baseny wybieram na listopadowe spinningowanie. Obstukiwanie dna głębokich dołów rezerwuje sobie na grudzień i końcówkę listopada, gdy na Dunajcu drobnica na dobre opuści swoje stanowiska, szukając bezpiecznego schronienia przed nadchodzącą zimą.
Trochę o okoniowych przynętach, sposób obławiania miejscówek
W arsenale moich okoniowych przynęt króluje tak zwana ,,żelazna artyleria” tak naprawdę jedno pudełko wystarczy, by obłowić interesujące nas miejscówki. Z racji tego, że łowiskiem są rozległe płytkie klatki, priorytetem są wabiki lotne, które jesteśmy w stanie poprowadzić stosunkowo płytko nawet na pół metrowej wodzie. Wchodząc na ostrogę, ustawiam się u nasady główki na jej napływie. W pierwszej kolejności obławiam wodę wzdłuż kamieni ostrogi. Do,,obstukania” kamienistego umocnienia brzegu używam obrotówek typu aglia lub comet woda jest tam spokojna i płytka, błystka z szerokim skrzydełkiem stawia duży opór w wodzie, dzięki czemu możemy poprowadzić przynętę tuż pod powierzchnią stosunkowo wolnym tempem. Bywają dni, że okonie są wyjątkowo aktywne, warto wtedy przyśpieszyć zwijanie wabika, lecz w większości przypadków powolne, wręcz ślimacze prowadzenie przynęty przyniesie nam lepsze rezultaty. Do obławiania kamiennej tamy wbijającej się prostopadle w głąb rzeki kapitalnie sprawdzają się obrotówki klasy long. Z racji tego, że od kamieni odbija się silny nurt, woda jest tam rwąca pełna zawirowań i wstecznych prądów. Łowiąc u nasady ostrogi, jesteśmy zmuszeni poprowadzić błystkę centralnie pod prąd rzeki. Longi lepiej sprawdzają się w tego typu sytuacjach. Z racji, że skrzydełko stawia mały opór, nawet silne zawirowania wody nie wybiją przynęty do powierzchni. Po obłowieniu strefy ,,ciszy” tuż przy kamieniach, możemy śmiało przemieszczać się wzdłuż ostrogi. Śmiało nie oznacza robienia zbędnego hałasu na łowisku. Nadal obowiązuje reguła powolnego stąpania, by nie obsunąć kamieni do wody, należy również uważać na wszelkiego rodzaju gałęzie i ,,niestety” metalowe przedmioty typu aluminiowe puszki, które naruszone potrafią narobić hałasu, skutecznie płosząc ryby. Ja z reguły w celu dalszego obławiania basenu ustawiam się mniej więcej w połowie długości ostrogi. Gdzie wygodnie mogę obrzucać wachlarzem całą szerokość klatki. Teraz na końcu zestawu ląduje spora aglia w rozmiarze 3, a nawet 4, która dzięki swej lotności pozwala obłowić wodę nawet do 40 metrów od mojego stanowiska. Bywają dni, że prawdziwym kilerem okazuję się spore wahadło. Najlepiej sprawdza mi się alga w rozmiarze od 2 do 3 która oprócz okoni stwarza duże prawdopodobieństwo ataku szczupaka słusznych rozmiarów. Przynęty te łączą dwie, wspólne ważne cechy są lotne, oraz można je poprowadzić na płytkiej wodzie no i oczywiście świetnie prowokują drapieżniki!
Rzuty wykonujemy wachlarzem po całej klatce na około 30 do 40 metrów. Woda jest tam z reguły wypłycona, mocno porośnięta zielskiem. Zwijanie trzeba zacząć tuż po wpadnięciu wabika do wody. Szczytówka uniesiona wysoko pozwala płytko poprowadzić przynętę. Brania okoni następują z reguły tuż po opuszczeniu przynęty płytkiej zarośniętej strefy, gdy wabik wkracza na stok, który stopniowo wygłębia się coraz mocniej. Pierwsza reakcja ryby to próba ucieczki w głąb zielska, trzeba stanowczo czasami wręcz siłowo powstrzymać te gwałtowne zapędy drapieżnika. Gdy ryba wbije się w ziele, z reguły kończy się to wypięciem kotwiczki z pyska ryby.
Obławianie zapływu ostrogi
Spinningowanie na zapływie główki jest właściwie bliźniaczo podobne do napływowego obławiania ostrogi. Podobnie jak na napływie ustawiamy się u nasady główki, obławiając miejsca tuż przy kamieniach ostrogi, by następnie ze środka tamki ,,obstukać” całą szerokość basenu. Znaczącym niuansem podczas obławiania zapływu jest zmiana przynęty, obrotówki typu aglia zamieniamy na longi. Tak dokładnie, teraz błystka z podłużnym skrzydełkiem jest wabikiem numer jeden. Z racji, że na ,,moich” ostrogach zapływy są znacznie głębsze od napływowej strefy, przynętę staramy się poprowadzić głębiej na około 1 do 1,5 m głębokości. Obrotówki klasy long stawiają mniejszy opór w wodzie łatwiej je sprowadzić na większą głębokość. Z moich obserwacji wynika również, że longi lepiej od agli prowokują piki. Nie wiem, do końca, z czego to wynika, czy jest to zasługa podłużnego skrzydełka, czy nieco oszczędniejszej pracy, może to jedynie moje błędne przekonania i z czasem dojdę do całkowicie odmiennych wniosków. Jedna rzecz jest pewna, na ostrogach występujących na Dunajcu przy zapływach jest zdecydowanie większa szansa na kontakt ze szczupakiem niż na napływowym odcinku ostrogi. Prawdziwym kilerem na głębszych odcinkach jest cykada, jej agresywna praca prowokuje praktycznie każdy gatunek drapieżnika. Od okonia, klenia czy bolka po szczupaki i grube sandacze. Cykada od poprzedniego sezonu stała się prawdziwym hitem na rzeczne wyprawy i na stałe znalazła miejsce w moim spinningowym pudełku. Jest to wabik, który nawet przy małych gabarytach jest niezwykle lotny szybko można sprowadzić go do dna i świetnie sprawdza się podczas prowadzenia nawet pod prąd o bardzo szybkim uciągu. Kapitalnie prowokuje ryby podczas obławiania dołka koło warkocza.
Dobór sprzętu
Wędka czy koniecznie musi być miękka ?
Ja stosuje mocną dość sztywną wklejankę o akcji fast i masie rzutowej 5 do 25g. Nie jest to klasyczny okoniowy kij, lecz sprawdza się na wyżej opisanych łowiskach. Wędka sztywna umożliwia zacięcie ryby nawet ze znacznych odległości, dodatkowo sztywną ,,szpadą” łatwiej powstrzymać paniczną ucieczkę okonia w głąb ziela. Jako że używam przynęt stosunkowo ciężkich, minimum 8 g jestem wstanie, bez przeszkód, miotać wabikiem na odpowiednie odległości. Nie należy zapominać, że podczas obławiania rzecznych klatek istnieje spore prawdopodobieństwo kontaktu naszego wabika ze szczupakiem, sandaczem, a nawet sumem. Przy tego typu przyłowach dodatkowa moc w dolniku jest naszym największym atutem.
Delikatna wklejana szczytówka świetnie amortyzuje okonie podczas holu. Spady ryb minimalizuje praktycznie do 0.
Trochę o młynku na rzeczne wyprawy
Dobór kołowrotka to tak naprawdę niezwykle indywidualna sprawa, należy pamiętać, że nie atrakcyjny dizajn oraz ilość łożysk stanowi o wartości twojego młynka.
Jeśli coś już mam napisać o kołowrotkach to lubię te z szybkim przełożeniem 6.2: 1 jest dla mnie optymalnie. Przynajmniej przy rzecznym łowieniu szybkie ,,kręciołki” w pewnych sytuacjach bywają niezastąpione. W momencie, gdy podczas prowadzenia wabika stracimy na moment plecionkę z oczu, nurt potrafi błyskawicznie naprowadzić przynęte wprost w zaczep, dzięki szybszemu zwijaniu zestawu jesteśmy, w stanie uratować wiele cennych przynęt. Poza tym dobrze, gdy kołowrotek ma szeroką szpulę, znacznie wydłuża to rzuty, a jak wiadomo odległość, na jaką poślemy swój wabik, potrafi często zdecydować, o naszym wędkarskim sukcesie bądź porażce. Podstawowym kryterium przy wyborze kołowrotka jest jego optymalna masa. Młynek musi wyważać w odpowiedni sposób wędkę, aby spinningowanie było miłe i przyjemne. Hamulec musi być precyzyjny i płynny, aby nasze hole zwieńczone były sukcesem oraz pamiątkową fotografią z rybą w ręku.
Plecionka czy żyła?? Odwieczny dylemat łowcy okoni…
Co wędkarz to różne opinie, tak naprawdę żyłka i plecionka ma swoje wady i zalety. Ja od paru lat przy okoniowaniu w 90% używam plecionek. W szczególności, jeśli chodzi o długość rzutu, cienką plecionką jesteśmy w stanie dalej rzucić niż grubszą żyłką, a to atut niezwykle istotny szczególnie przy rzecznym spinningowaniu. Jeśli chodzi o amortyzację podczas holu, faktycznie trzeba oddać żyłce, że spady są rzadsze, lecz na przykład kontrola holowanej ryby znowu na plus plecionki, podobnie jak skuteczne zacięcie szczególnie z dużej odległości.
Każdy spinningista sam musi zdecydować, czym mu się lepiej wędkuje, z mojej perspektywy wynika, że jednak plecionka górą! Im jestem starszy i dłużej wędkuje, tym mocniej, utwierdzam się w tym przekonaniu.
O przynętach słów kilka….
Właściwie o przynętach na listopadowe okonie wspomniałem podczas opisu techniki obławiania łowiska. Reasumując, podstawową przynętą przy łowieniu na rzecznych klatkach jest obrotówka. Przy spinningowaniu w większości przypadków stosuje aglie i comety, obławiając zapływy częściej wirówki typu long ,,lądują” na końcu mojego zestawu. Niezwykle istotną kwestią jest, rozmiar błystki moim podstawowym rozmiarem, od którego zaczynam łowienie, jest rozmiar 3, nierzadko stosuje obrotówki w rozmiarze 4. Oczywiście, gdy nie mam brań, eksperymentuje z wielkością wabika, ale nigdy nie schodzę poniżej 2 !!! Wiele osób może uznać za szaleństwo stosowanie błystek tych rozmiarów do połowu okoni, lecz jest to świadomy wybór, który po krótce postaram się uzasadnić.
Pierwsza kwestia to długość rzutu, jak wcześniej wspomniałem moimi okoniowymi ,,metami” są duże, rozległe klatki. W tego typu łowiskach czasami kilka metrów potrafi zdecydować o wędkarskim sukcesie bądź porażce. Dlatego założenie obrotówki nawet w rozmiarze 4 bywa niezbędne, by sięgnąć daleko żerujące pasiaki.
Druga rzecz, która skłania mnie do założenia większej przynęty, jest przypon. Tak stosuje wolfram podczas okoniowych łowów. Szansa przyłowu szczupaka w czasie listopadowych wypraw nad Dunajcem jest ogromna. A miejscówki okoniowe w rzecznych klatkach często okazują się prawdziwym szczupakowym eldorado. Chyba nie ma gorszego uczucia dla spinningisty jak widok odpływającego pajka z przynętą w pysku…
Nie wyobrażam sobie połączenia sztywnego przyponu wraz z wirówką w rozmiarze 00 czy 0. Praca przynęty będzie usztywniona i nienaturalna, sprytne pasiaki szybko wyczują podstęp i nie uderzą w mało atrakcyjny w ich mniemaniu wabik.
3 kwestia dotyczy selektywności wabika na listopadowe perche, w tym okresie interesują nas duże i bardzo duże okonie !!! Takie przynajmniej 30 plus !!! Przedzimie jest okresem, w którym nawet spora aglia w rozmiarze 4 zostaje pochłonięta w całości przez okonie średnich rozmiarów. Przychodząc nad łowisko, dobrze jest nie kłuć mniejszych okonków, które po wypuszczeniu potrafią odprowadzić całe stado, uniemożliwiając nam dobranie się do większych sztuk.
Kolor ma znaczenie…
Celowo nie wspominałem o kolorach przynęt na pasiaki z rzecznych klatek. Powód jest prosty, nie ma określonych zasad. Wabik trzeba zmieniać często, nawet co kilkanaście rzutów. Okoń jest rybą chimeryczną i wybredną, trzeba jej dopasować odpowiednią kolorystykę, jedynie to gwarantuje sukces. Coś, co sprowokowało kilka brań, może kolejną godzinę być kompletnie ignorowane przez pasiaste drapieżniki. Recepta jest prosta, kombinować i bawić się kolorystyką wabików. Przestają brać? Czas zmienić barwę przynęty. I tak do skutku. Podobnie jak przy doborze koloru gumki podczas połowu na boczny trok. Srebro, miedź, mosiądz, wszelkiego rodzaju dodadatki typu kropki, jakiś czerwony bądź czarny akcent, kapitalnie sprawdzają się również kolorowe chwosty. Przy ,,okoniowaniu” nie ma mowy o monotonii. Nie jest to ryba dla leniwych, trzeba próbować do skutku, aż trafimy na kolorystykę, która sprowokuje pasiaki do ataku.
Przynęty, które potrafią otworzyć wodę…
Chyba każdy spinningista lubi mieć w pudełku swoją tajną broń na tak zwane trudne warunki. Jakiś plan B w sytuacji, gdy drapieżniki kompletnie olewają sztampowe, obstukane wabiki.
Moim kilerem na ,,trudne” ryby od dwóch sezonów jest cykada. Niezwykła przynęta, która swoją skutecznością zadziwia mnie za każdym razem, gdy łowię rzeczne drapieżniki. Atuty tej przynęty opisałem powyżej, dodam jedynie, że o niesamowitej skuteczności cykad może również decydować jedna bardzo istotna rzecz. Mało osób na nią łowi !!! Przynajmniej u mnie na Dunajcu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ryba, obok której przepływa ,,żelazny wobler” nigdy nie widziała tego typu ,,podwodnego wariata”.
Kolejnym kilerem na płytkie rzeczne klatki jest przynęta naszych dziadków, czyli wahadłówka typu alga. Ta przynęta łowiła 50 lat temu, łowi teraz i będzie prowokować drapieżniki za kolejne 50 lat! Nie ruszam się bez algi na rzeczne drapieżniki!!!
Reasumując ,, zimne okoniowanie” jest dla wędkarzy, którzy nie mogą sobie pozwolić na całodniowe wędkarskie wyprawy. Pasiaki są rybami, które można jeszcze połowić w naszych Polskich pięknych, choć prze łowionych rzekach. Jeśli tylko przyłożyć się do tego w odpowiedni sposób, bez dużego nakładu czasowego można naprawdę wyłowić się do,syta”, a hol pasiastego czterdziestaka na długo pozostanie w pamięci każdego rzecznego fanatyka spinningu.
Do zobaczenia nad wodą!!! I Połamania kija !!!
Tomasz Teliszewski